Au Pair: wyobrażenia vs. rzeczywistość


Szkolenie w Nowym Jorku


     Dokładnie rok temu byłam już po rozmowie z konsulem i wiedziałam, że 2-go listopada polecę najpierw do Monachium, a stamtąd prosto do Nowego Jorku. Trudno mi uwierzyć, że od tamtej pory minęło już tyle czasu. Z jednej strony wydaje się, jakby to było wczoraj, a z drugiej mam wrażenie, że w ciągu ostatniego roku przeżyłam więcej niż przez pozostałe 22 lata mojego życia.
Pomimo tego, że od mojego powrotu minęło już sporo czasu, wiele osób wciąż pyta mnie o wyjazd do USA. Postanowiłam więc zrobić podsumowanie programu, w którym powiem Wam, co z perspektywy czasu myślę na temat wyjazdu. Odłóżmy więc na bok kolorowe broszurki agencji i porozmawiajmy o tym, jak wygląda prawdziwe życie Au Pair ;-).

1. Jakie wrażenie wywarła na mnie Ameryka?
Ogromne. Pamiętam to nerwowe sprawdzanie mapy, kiedy dolatywaliśmy do USA. Nie mogłam doczekać się momentu, w którym wylądujemy na lotnisku w Nowym Jorku. A później byłam w szoku widząc jak duże jest wszystko wokół: budynki, samochody, drogi. Wszystko było w rozmiarze XXL. Jeszcze większa euforia ogarnęła mnie, kiedy z okna samolotu zobaczyłam San Francisco i lotnisko w Oakland. Stamtąd w środku nocy odebrała mnie host mama. Razem ruszyłyśmy w stronę Pleasant Hill. Rozglądałam się wokół i... dotarło do mnie, że Kalifornia z filmów ma niewiele wspólnego z tą prawdziwą. Później stopniowo przyzwyczajałam się do kalifornijskiego życia. Tam nic nie przypominało mi polskiej rzeczywistości. Zawsze uważałam, że to taki idealny świat rodem z gier komputerowych: wszystko jest niesamowicie kolorowe, budynki wyglądają wręcz nierealnie, nawet niebo jest bardziej niebieskie. Nigdy nie wiesz czy za rogiem spotkasz Amerykanina, Azjatę czy Europejczyka. Wszyscy są uśmiechnięci od ucha do ucha, ludzie cieszą się życiem. Szybko przyzwyczaiłam się do tego nierealnego świata.


2. Czy żałuję swojego wyjazdu?
Absolutnie nie. O wyjeździe do Stanów Zjednoczonych marzyłam od dawna. Już w gimnazjum spędzałam całe dnie oglądając filmiki na YouTube nakręcone w USA i zachwycałam się amerykańską rzeczywistością. Moja fascynacja tym krajem i językiem angielskim stawała się coraz większa i chciałam w końcu skonfrontować swoje wyobrażenia z tym, jak jest naprawdę. Wyjazd Au Pair pozwolił mi na poznanie amerykańskiego życia w zarówno na wschodnim jak i zachodnim wybrzeżu (więcej na temat tych różnic TUTAJ).


3. Jak wyglądała moja praca jako Au Pair?
Zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażałam. Po przeczytaniu samych pozytywnych postów na blogach innych dziewczyn, byłam przekonana, że Au Pair - choć ma obowiązki i pracę - traktowana jest jak członek rodziny. W pierwszej host rodzinie rzeczywistość okazała się zupełnie inna: pracowałam zdecydowanie więcej niż 45 godzin tygodniowo, miałam curfew, podczas pracy z dziećmi nie wolno mi było nawet na chwilę usiąść czy zrobić sobie herbatę. Często host mama spóźniała się z wypłatą o tydzień lub dwa. Do moich obowiązków należało właściwie wszystko: pranie, sprzątanie, gotowanie, wożenie dzieci, organizowanie im czasu wolnego, zakupy, zostawanie z dziećmi na noc. Nierzadko wychodziło z tego 50-60 godzin pracy tygodniowo.
W drugiej rodzinie nie miałam aż tylu obowiązków. Opiekowałam się jednym chłopcem i nigdy nie pracowałam więcej niż 45 godzin tygodniowo. Trafiłam jednak do rodziny, w której host tata nie potrafił kontrolować swoich emocji. Zdarzało mu się wpadać w szał z byle powodu (na przykład dlatego, że jego syn zjadł o jedno ciastko za dużo albo schodził zbyt głośno po schodach). Odbijało się to na mnie.
O podobnych przypadkach słyszałam wielokrotnie. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć te dziewczyny, które trafiły na naprawdę fajne rodziny goszczące. Niestety zdecydowana większość moich znajomych zamieszkała u rodzin, w których Amerykanom zależało po prostu na taniej sile roboczej. Zapomnieli oni niestety o tym, że Au Pair to również człowiek, który chciałby być traktowany jak członek rodziny, a nie tylko jak pracownik. Zdarzały się jednak wyjątki i niektóre dziewczyny spędzały rok w miejscach, w których czuły się jak w domu.

4. Czy zdecydowałabym się na wyjazd jako Au Pair ponownie?
I tak i nie. Ten wyjazd ma zarówno wiele plusów jak i minusów. Wydaje mi się jednak, że jest on idealny dla młodych dziewczyn, które dopiero kończą szkołę średnią i są przyzwyczajone do tego, że tłumaczą się komuś (rodzicom) z tego, co robią.
Ja mam 23 lata, od 19-go roku życia mieszkam sama. Przyzwyczaiłam się do niezależności i do tego, że jestem traktowana jak dorosły człowiek, który za siebie odpowiada. W USA musiałam o tym zapomnieć, bo amerykańskie rodziny wymagały ode mnie informowania ich o tym, kiedy i dokąd wychodzę, kogo zapraszam, z kim się spotykam, kiedy wrócę do domu. Nigdy się nie buntowałam, bo to oni ustalają zasady panujące w ich domu. Nie zmienia to jednak faktu, że te sytuacje nie były dla mnie komfortowe.
Z drugiej strony wiem, że musiałabym oszczędzać co najmniej kilka lat, aby móc pozwolić sobie na tak długi pobyt w Stanach Zjednoczonych. Wiem też, że trudno byłoby mi tak dobrze poznać amerykańskie życie na wyjeździe innego typu.
W moim odczuciu plusy równoważą minusy, więc każdy sam musi odpowiedzieć sobie na pytanie czy jest to wyjazd dla niego i czy odnajdzie się w nowej roli. Jeśli chodzi o mnie, na dzień dzisiejszy nie zdecydowałabym się na to, aby ponownie wyjechać do USA jako Au Pair. Abstrahując od tego, co powiedziałam wcześniej, na chwilę obecną zależy mi również na rozwoju zawodowym. Praca Au Pair jest fantastyczną przygodą i szkołą życia w jednym, ale istotne jest dla mnie zdobywanie wykształcenia i doświadczenia zawodowego. Właśnie dlatego studiuję i planuję powrót do USA na Work&Travel, gdzie sama wybiorę pracodawcę. Programowi Au Pair nie mówię jednak "nie". Myślę, że gdybym chciała poprawić umiejętności językowe i spróbować życia w państwie innym niż Stany Zjednoczone, zdecydowałabym się na taki wyjazd ponownie. Jest to bardzo fajna opcja w momencie, kiedy zależy nam na przeżyciu fajnej przygody zagranicą, ale nie mamy możliwości zorganizowania całego wyjazdu samodzielnie (lub boimy się tego).

5. Czego nauczyłam się podczas pobytu w USA?
Na pewno zdecydowanie poprawił się mój język angielski, ale o dziwo, uświadomiłam sobie to dopiero po powrocie do Polski ;-).
Tym, co bardzo mnie cieszy jest fakt, że stałam się mega asertywna. Wiem, na co chcę i na co mogę pozwolić innym ludziom. Jeśli coś mi nie odpowiada, głośno o tym mówię.
Jestem odważniejsza. Może pamiętacie ostatnie zdjęcie z posta opublikowanego po powrocie z Włoch. Siedzę tam na murku, a pode mną jest co najmniej kilkudziesięciometrowa przepaść. Za każdym razem, kiedy coś mnie przeraża, myślę: dziewczyno, poleciałaś sama na drugi koniec świata, a nie jesteś w stanie zrobić TEGO? Bicz, plis :-D.
Pokochałam podróże. Mogłabym zamieszkać na lotnisku. Patrzenie na startujące i lądujące samoloty sprawia mi niesamowitą frajdę. Uwielbiam moment wzbijania się w powietrze i ostatnie minuty lotu. Kocham zwiedzanie nowych miejsc, poznawanie nowych ludzi. Zachwycam się każdym językiem jaki słyszę. Mam też nowe postanowienie: będę odwiedzać przynajmniej jeden nowy kraj co roku.
Wierzę, że nie ma rzeczy niemożliwych. Tylko ode mnie zależy, jak będzie wyglądała moja przyszłość.
I wiem już, że 24-paki Pepsi powinno omijać się szerokim łukiem, żeby nie wrócić do Polski 8kg cięższym ;-)


6. Czy nadal mam kontakt z ludźmi, których poznałam w Ameryce?
To pytanie chyba słyszę najczęściej. Tak, mam stały kontakt z 6 osobami, które poznałam podczas wyjazdu. Z czterema z San Francisco i z dwiema z okolic Waszyngtonu. Być może to dziwne, bo rok temu zupełnie nie znałam tych ludzi, a teraz mam wrażenie, że znamy się na wylot. Średnio kilka razy w tygodniu słyszę, że za mną tęsknią, że nie mogą się doczekać mojego powrotu. To niesamowicie miłe.


7. Jakie plany na przyszłość?
Praca (jak do tej pory) i studia. Po roku przerwy rozpoczynam studia magisterskie. Kolejnym celem jest wyjazd na program Work&Travel. Już w tym tygodniu ruszają zapisy na kolejną, przyszłoroczną edycję WAT-u. Tak więc w maju znowu wyląduję w San Francisco i rozpocznę swoją amerykańską przygodę. Możecie więc na bieżąco śledzić wpisy, bo na blogu następuje reaktywacja. Od teraz nie będę już jednak opisywać codziennego życia Au Pair. Przyszłe wpisy dotyczyć będą przygotowań do wyjazdu na Work&Travel :-).



Au Pair: wyobrażenia vs. rzeczywistość Au Pair: wyobrażenia vs. rzeczywistość Reviewed by Tsavo on 10/24/2016 Rating: 5

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.