Bruksela i Antwerpia, Belgia

     Samotny poranek spędzany na dworcu w Belgii to świetna okazja, żeby po miesiącu nieobecności na blogu, opublikować kolejny post. Tak więc poprawiając wełnianą czapę na głowie i podjadając kupiony przed chwilą kuskus z miętą (fuj!) zabieram się do napisania relacji z wycieczki do stolicy Europy - Brukseli. Nie sądzę jednak, ze będę w stanie dokończyć ten post teraz. Kolejną część napiszę prawdopodobnie będąc juz w innym miejscu.

W przeciwieństwie do pozostałych podróży po Europie, ta miała konkretny cel. Tym razem nie chodziło o to, żeby powłóczyć się po ulicach nowego, nieznanego dotąd miasta ani kraju. Zarówno Kasia jak i ja chciałyśmy odwiedzić naszych znajomych, w tym moją siostrę cioteczną dzięki której juz w tym tygodniu zostanę ciocią :-).

Bruksela przywitała nas śniegiem i deszczem. Było zimno i wietrznie. Pogoda zupełnie nie różniła się od tej, ktorą chciałyśmy pożegnać wylatując z Krakowa. A ja, "przygotowana" na każdy scenariusz, nie zabrałam ze sobą ani rękawiczek ani szalika ani nawet ciepłego swetra. Przecież grunt to głowa na karku ;-).
Pierwszy dzień spędziliśmy na próbowaniu każdego z istniejących gatunków tutejszego piwa (podobno jest najlepsze w Europie) i jedzeniu przygotowywanych przez Kasię polskich racuchów. Podobnie jak pierogi ruskie przygotowywane przez nią następnego dnia, okazały się absolutnym hitem. Codziennie do domu przychodzili goście, żeby spróbować polskiego jedzenia. Oczywiście nie obeszło się tez bez nauki polskiego i słuchania polskiej muzyki. W konsekwencji czułam się tak jakbym nigdy nie wyleciała z Polski.
Samo zwiedzanie, jak wspomniałam wczesniej, nie należało do łatwych ze względu na pogodę (dlatego wybaczcie tak mała liczbę zdjęć z centrum miasta).

Sobota jednak była bardziej ambitna i w końcu ruszyliśmy pozwiedzać. Pierwszym przystankiem był Łuk Triumfalny, który powstał z okazji 50-lecia powstania królestwa Belgii otoczony z jednej strony muzeum, a z drugiej pięknym parkiem. Stamtąd było juz bardzo blisko do Parlamentu Europejskiego, wiec pomimo brzydkiej pogody mogliśmy się tam dostać pieszo. Na tym postanowiliśmy zakończyć nasze spacery, bo ostatnim z nich byłby z pewnością spacer do gabinetu lekarskiego ;-).
Kolejnym przystankiem na naszej (autobusowej) trasie było muzeum instrumentów, ktore Kasia bardzo chciała zobaczyć. Oczywiście nikogo to nie zdziwiło, bo od koncertów Kasia lubi bardziej tylko moment startu samolotów. Wewnątrz było ją bardzo trudno znaleźć, bo chodziła swoimi drogami słuchając instrumentów ze wszystkich pięciu pięter muzeum. Mnie tez bardzo spodobało się to miejsce, bo mozna było usłyszeć i zobaczyć tam instrumenty z różnych zakątków świata. Zarówno te nowoczesne jak i zapomniane. Dodatkowo przy wejściu każdy z odwiedzających dostawał słuchawki i urządzenie, na którym mozna było przeczytać najważniejsze informacje dotyczące danych instrumentów. Jesli planujecie podróż do Brukseli, to bardzo polecamy to miejsce. Warto tam zajrzeć takze ze względu na widok z 10-go piętra. Jest tam bardzo fajna restauracja, z której widać całą Brukselę.
Stosunkowo blisko tego muzeum znajdowała się jedna z najbardziej znanych atrakcji turystycznych miasta, czyli Manneken Pis, ktora niespodziewanie nas rozczarowała (fontanna jest tak mała, ze trudno w ogóle ją dostrzec przechodząc ulicą), więc zupełnie nie ma o czym opowiadać ;-). Dosłownie kilka minut piechotą stamtąd znajduje się Grand Place, ktore swoim urokiem zatarło złe wrażenie. Nie mieliśmy jednak okazji, żeby spędzić tam wiecej czasu, bo pogoda stawała się coraz gorsza. Wsiedliśmy wiec w pobliski tramwaj i pojechaliśmy do innej części miasta na spotkanie z naszą nową znajomą. W ten sposób zakończyliśmy zwiedzanie najważniejszych punktów w mieście. Mogłyśmy juz zacząć myśleć o naszej kolejnej podróży - do Antwerpii.
     W tym miejscu przyznaję, ze nie wiem jak opisać tę podróż, bo po raz pierwszy (i mamy nadzieję, ze ostatni ;-)) rozdzieliłyśmy się z Kasią. Ja spędziłam tam zaledwie 2 godziny i pózniej wróciłam do Brukseli. Ona z kolei miała szansę zostać tam dłużej i zobaczyć zdecydowanie wiecej. Moze wiec po prostu pokażemy Wam zdjęcia, bez większego przedłużania.

Teraz powinnam napisać, ze nastał kolejny dzien, że spotkałaśmy się na dworcu w Brukseli i po dwóch godzinach lotu szczęśliwie wylądowałyśmy w Krakowie... właściwie zaczynajac pisać ten post byłam pewna, ze taki będzie finał naszej wycieczki. Tak jednak się nie stało i tę część piszę siedząc o 2:50 nad ranem w McDonaldsie w Budapeszcie. Jak to się stało? Sama zastanawiam się jak to możliwe, ze kupiłam bilety na 16-go grudnia zamiast na 16-go stycznia. Niestety nie mógłyśmy zapłacić za podróż bezpośrednio w autobusie, więc o północy zostałyśmy same na dworcu na Węgrzech. Następny autobus dopiero o 7:00 rano, dworzec jest juz zamknięty, McDonald's zamykają za godzinę, a na dworze jest -7 stopni Celsjusza.
To jeszcze nie koniec przygody :-). Same jesteśmy ciekawe jak ona się zakończy...







     Muzeum instrumentów










     Grand Place

     Widok na miasto z muzeum








     ANTWERPIA




     Najstarszy budynek miasta



     ...BUDAPESZT ;-)
     Dworzec

     Węgierskie metro
Bruksela i Antwerpia, Belgia Bruksela i Antwerpia, Belgia Reviewed by Tsavo on 1/16/2017 Rating: 5

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.