Match 2! - Seattle

     W poniedziałek APC dodało do mojego profilu wszystkie zdjęcia, które zamieściłam na stronie. Następnego dnia okazało się, że mam na swoim profilu kolejną rodzinę. Wcześniej jednak zaskoczył mnie telefon z Prowork, ale po kolei.

Pisałam ostatnio o tym, że moim pierwszym matchem była rodzina z Karoliny Północnej. Przeczytałam dłuuugi list od nich, obejrzałam zdjęcia, przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że nie jestem nimi zainteresowana. Próbowali się ze mną skontaktować przez Skype, ale napisałam im, że dziękuję za ich zainteresowanie i jestem przekonana, że wkrótce znajdą wspaniałą au pair, jednak ja niestety już teraz czuję, że do siebie nie pasujemy.
Rodzina w ciągu dwóch dni zeszła z mojego profilu, a do mnie niespodziewanie odezwała się agencja. Okazało się, że rodzina napisała na moim profilu o tym, że się do nich nie odezwałam i nie rozumieją na jakiej podstawie mogłam stwierdzić, że do siebie nie pasujemy skoro oceniałam tylko list i zdjęcia. Cóż... pewnie na takiej samej podstawie, na jakiej oni zdecydowali się ze mną skontaktować widząc tylko mój list, moje zdjęcia i filmik. W każdym razie musiałam tłumaczyć się agencji z tego, dlaczego nie porozmawiałam z tą rodziną. Agencja poinformowała mnie, że mam obowiązek rozmawiać z każdą rodziną, jaka pojawi się na moim profilu. Powiedzieli też, że póki co mój profil jest nowy, więc będzie większe zainteresowanie ze strony Amerykanów, bo profil pojawia się dość wysoko na listach wyszukiwania, ale z biegiem czasu będzie coraz gorzej, więc proszą o to, żeby nie być zbyt ostrożnym, bo jesień to taki okres, w którym do agencji zgłasza się mało rodzin, więc może się okazać, że w ogóle nie pojadę do USA. Ach, powiedzieli też, że muszę rozmawiać z każdą rodziną przez telefon albo przez Skype, bo jeśli niektóre rodziny będę odrzucać tylko na podstawie tego, co mają w profilu, to APC może usunąć moją aplikację ze swojej strony.
To tyle na temat pierwszej rodziny.



TEMAT DRUGI: NOWA RODZINA NA PROFILU!




Lokalizacja: Stan Waszyngton, niedaleko Seattle.
Rodzice: mama jest prawnikiem, tato to inżynier oprogramowania
Dzieci: chłopiec - 13 lat, chłopiec - 12 lat, chłopiec - 8 lat
Zwierzaki: 2 koty i pies


Przyznaję, że przy tej rodzinie serducho zabiło trochę mocniej niż w przypadku pierwszego matchu. Świetnie, że nie dostałam od nich długiego listu, w którym jest wszystko i nic, a konkretne informacje podzielone na kilka akapitów. W pierwszym opisali siebie; w drugim pisali o planie dnia au pair; w trzecim pojawiły się ich zainteresowania i sposoby spędzania wolnego czasu; a w ostatnim opisali jak wygląda okolica.
Nie zastanawiając się zbyt długo wklepałam w Google "blog au pair + [nazwa miasteczka, w którym mieszkają]" i znalazłam blog dziewczyny, która była u nich rok temu! Przeczytałam wszystkie posty i rodzina wydaje się świetna. Gdy odbierali ją z lotniska, na powitanie dostała od nich kwiaty, później karty podarunkowe, zabierali ją w różne miejsca (choćby Los Angeles, w którym była z nimi miesiąc po przylocie do USA). Do tego zbyt wiele się u nich nie napracowała, bo na dobrą sprawę zaczynała pracę po 15:00, kiedy miała odebrać chłopców ze szkoły, potem spędzała z nimi czas do 19:00, czyli do momentu, w którym rodzice wracali z pracy. M. tylko w ostatnim poście na swoim blogu wspomniała, że rodzina zaczęła ją irytować. Napisałam więc do niej i poprosiłam o to, żeby powiedziała coś więcej na ich temat. Okazało się, że tak naprawdę wszystko od początku do końca było w porządku, a hości nawet pomogli zorganizować M. podróż do Polski na kilka dni podczas trwania programu. Czy są więc jakieś minusy?
Tak, dwa:
- M. pisze, że gdyby miała wybierać jeszcze raz host rodzinę, to nie wybrałaby tej, bo wolałaby jednak mieszkać gdzieś indziej (w miejscowości hostów niewiele się dzieje). Powiem szczerze, że te okolice też mnie trochę zniechęcają. Po obejrzeniu zdjęć dochodzę do wniosku, że wygląd tamtych okolic niewiele różni się od mojej polskiej rzeczywistości i od początku myśląc o wyjeździe do USA brałam pod uwagę tylko to, że trafię albo na północny wschód (mieszka tam moja rodzina) albo na południowy zachód (do Kalifornii, Arizony albo Nevady, żeby móc spotykać się ze znajomym)
- wolałabym jednak opiekować się młodszymi dziećmi.

Rodzina napisała do mnie maila i mamy umówić się na rozmowę przez Skype. Jeśli po tej rozmowie będą chcieli, żebym do nich przyleciała, to będę mieć spory dylemat głównie przez lokalizację.
Jeżeli decyzja będzie należeć do mnie, to czuję, że będę żałować każdej decyzji, którą podejmę.



Match 2! - Seattle Match 2! - Seattle Reviewed by Tsavo on 9/30/2015 Rating: 5

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.