Wałkowanie Ameryki - po lekturze

Źródło: www.lkedzierski.com



    Korzystając z tego, że do mojego wyjazdu zostało jeszcze sporo czasu postanowiłam przeczytać co nieco na temat USA. Jeśli chodzi o blogi to jestem już starym wyjadaczem: trudno mi znaleźć taki, na który do tej pory nie zajrzałam ;-). Pomyślałam jednak, że dobrze byłoby przeczytać coś innego. Sporo osób w sieci polecało "Wałkowanie Ameryki" Marka Wałkuskiego. Była to najczęściej polecana pozycja obok książki "Wrony w Ameryce".




Nie był to jednak pierwszy raz, kiedy natknęłam się na ten tytuł. Przeciwnie. Do "Wałkowania Ameryki" od dłuższego czasu zabierałam się jak pies do jeża. A kiedy usłyszałam o tej książce po raz pierwszy? Dwa lata temu. Pamiętam, że na studiach musieliśmy przeczytać jedną, wybraną przez siebie pozycję na każde kolejne ćwiczenia. Potem na forum grupy opowiadaliśmy, czego nowego się dowiedzieliśmy. Pewnego razu znajoma przyniosła na zajęcia właśnie "Wałkowanie Ameryki". Nie potrafię przypomnieć sobie co konkretnie powiedziała na temat tej książki. Doskonale pamiętam jednak pytanie wykładowcy: "czy dowiedziała się Pani czegoś, czego nie wiedziała wcześniej?". Znajoma miała problem z odpowiedzią.
Chyba dlatego, gdy później zobaczyłam "Wałkowanie Ameryki" na półce w Tesco miałam wątpliwości czy powinnam ją wrzucić do koszyka i czy czytanie jej nie będzie jedynie stratą czasu. Właściwie dopiero ostatnio zaryzykowałam.



Teraz wiem, że również trudno byłoby mi odpowiedzieć na pytanie: "czy dowiedziała się Pani z tej książki czegoś, czego nie wiedziała wcześniej?". I nie, bynajmniej nie dlatego, że cała książka Wałkuskiego to same oczywiste oczywistości. Pojawia się w niej sporo historii z życia Autora, a w całej reszcie przedstawiony jest niejaki John Q. Citizen czy (jak kto woli) average Joe. Tak właśnie nazywa się amerykańskiego Jana Nowaka, czyli przeciętnego obywatela. Wałkuski rozwałkowuje Stany Zjednoczone chyba pod każdym możliwym aspektem: w książce pojawiają się anegdoty, statystyki, wyniki badań, własne przemyślenia i trochę historii. Właściwie jest w niej wszystko. Wszystko i nic. Dlaczego? Bo USA to zbyt duże państwo, żeby można było dokładnie je opisać na 300 stronach książki (jak sądzę nawet 30 000 stron to byłoby zbyt mało). Panuje tam zbyt duża różnorodność. To zupełnie tak, jakbyśmy chcieli opisać przeciętnego Europejczyka. Da się? Oczywiście, że nie.
Paradoksalnie jest to prawdziwa kopalnia wiedzy. I w ten oto sposób dowiemy się na przykład, że w stanie Wirginia akcyza na papierosy wynosi 0,30$, a w Nowym Jorku aż 4,35$; że 3/4 Amerykanów wierzy, że żyje w najlepszym państwie na kuli ziemskiej lub że tylko 7% Amerykanów odwiedziło inne kraje poza graniczącymi z USA Kanadą i Meksykiem ;-).

Przyznaję, że czasem zdarzało mi się mówić: "słyszałam, że w USA ludzie (...)". A teraz, po przeczytaniu "Wałkowania Ameryki" widzę, że powinnam była ugryźć się w język. Nie da się wyciągnąć uproszczonych wniosków na temat tego państwa na podstawie stereotypów i tego, co serwuje się nam w telewizji. To właśnie uzmysłowiła mi ta książka. Świetnie, że Wałkuski nie tylko zasypywał czytelnika suchymi faktami i statystykami, ale także starał się przedstawić z historycznego punktu widzenia dlaczego Ameryka wygląda tak, jak wygląda i dlaczego niektóre (być może na pozór dziwne) zachowania lub poglądy Amerykanów są w USA powszechne.



I jak po takiej lekturze odpowiedzieć na jedno z najczęściej zadawanych podczas interview pytań:
- jak wyobrażasz sobie host family i swój pobyt w USA? ;-)
Wałkowanie Ameryki - po lekturze Wałkowanie Ameryki - po lekturze Reviewed by Tsavo on 9/13/2015 Rating: 5

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.