Work&Travel USA: jak NIE wyjechać do Stanów?


     W poprzednim poście wspominałam o tym, że mój poprzedni wyjazd do USA w ramach programu Work&Travel nie doszedł do skutku. Sądzę, że historia ta zasługuje na osobny post. Może będzie on dla Was przestrogą i dzięki temu unikniecie podobnej sytuacji w przyszłości.

     Pierwsze zapisy na WAT ruszyły w październiku 2016 roku, więc od razu postanowiłam wypełnić formularz zgłoszeniowy. Agencja, którą wybrałam, nie miała w swojej ofercie pracy w San Francisco, więc zdecydowałam się wybrać opcję SELF - samodzielnego szukania pracy. Wcześniej przez prawie rok byłam Au Pair, w SF miałam znajomych, którzy mogli mi pomóc, więc znalezienie pracodawcy nie wydawało się czymś trudnym do zrealizowania.

Agencja dała mi jakieś dwa miesiące na przedstawienie własnej oferty pracy. Stworzyłam więc CV w języku angielskim, napisałam list motywacyjny i zaczęłam szukać pracy w internecie. Po kilku tygodniach znalazłam dwóch pracodawców, którzy byli skłonni zatrudnić mnie na okres wakacji i przejść przez całą procedurę związaną z otrzymaniem wizy J-1. Sprawdziłam więc po raz setny „listę prac zakazanych”, aby mieć pewność, ze wszystko jest w porządku i po wymianie kilku(nastu) maili zdecydowałam się na podpisanie kontraktu z jednym z pracodawców. Cała reszta wydawała się zwykłą formalnością. Agencja miała już tylko wysłać moją ofertę pracy do sponsora amerykańskiego, a po kilku dniach powinnam była dostać odpowiedź, ze moja oferta pracy została zaakceptowana.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy pewnego dnia otworzyłam skrzynkę mailową i przeczytałam: „Przykro nam, niestety amerykańska fundacja nie zaakceptowała Twojej oferty pracy”.
Nie rozumiałam dlaczego podjęto taką decyzję i chciałam poznać uzasadnienie. Okazało się, ze problemem jest... lokalizacja. Według amerykańskiego sponsora życie w San Francisco jest zbyt drogie, żebym była w stanie utrzymać się za pensję, jaką zaproponował mi pracodawca. Dodatkowo stwierdzono, że... 40-minutowy dojazd do pracy jest zbyt niebezpieczny. Zaproponowano mi więc zmianę opcji wyjazdu na tę, w której to agencja zapewni mi pracę. Mogłam wybrać jedno z miejsc dostępnych na ich stronie internetowej: Dakotę, Ohio, Wyoming lub jedną z innych lokalizacji, którymi w ogóle nie byłam zainteresowana ;-).
Nie będę ukrywać, że to uzasadnienie brzmiało jak kompletny absurd. Dlaczego? Pracodawca w San Francisco oferował mi $15 za każdą przepracowaną godzinę. Za miesiąc pracy zarobiłabym $2700 netto. Mieszkałabym ze znajomymi, więc koszt zakwaterowania nie byłby wysoki.
W przypadku wybrania oferty prezentowanej przez agencję mogłam zarobić ok. $9 za godzinę, a więc $1620 netto miesięcznie. Dodatkowo koszt zakwaterowania to $200. Reasumując, w San Francisco mogłam zarobić ok. $1000 miesięcznie więcej niż w przypadku wyboru pracy oferowanej przez agencję.
Pomimo tak przedstawionej sytuacji, sponsor amerykański oraz agencja pozostały nieugięte. Ich decyzja się nie zmieniła. Właściwie już na koniec naszej współpracy zapytałam jak to możliwe, że za pośrednictwem innych agencji wiele osób wyjeżdża do takich miejsc jak San Francisco, Nowy Jork czy Los Angeles i nikt nie robi z tego żadnego problemu. W odpowiedzi dostałam coś takiego:



Ostatnie zdanie skutecznie zniechęciło mnie do tego, żeby wybrać ofertę pracy prezentowaną przez tę agencję. Straciłam 3 miesiące na to, żeby znaleźć pracodawcę, zgromadzić wszystkie potrzebne dokumenty. Mój niedoszły pracodawca również kontaktował się z fundacją amerykańską próbując przekonać ich do zmiany decyzji. Niestety oboje tylko traciliśmy czas, bo mój wyjazd nie doszedł do skutku.

Moja rada? Jeśli zależy Wam na tym, żeby znaleźć się w jakimś konkretnym miejscu w USA, znajdźcie agencję, która jest w stanie zorganizować Wam pracę właśnie tam. Na swoim przykładzie widzę jak wygodne jest wybranie opcji FULL. W tym roku wystarczyło zgłosić się do (innej ;-)) agencji i powiedzieć, gdzie chcę pracować. Konsultantka sprawdziła moją znajomość angielskiego po czym zaproponowała jedną z dwóch ofert pracy dostępnych w San Francisco. Kolejnym krokiem będzie rozmowa z przyszłym pracodawcą, wizyta w konsulacie i wylot do USA. Nie muszę już spędzać kilku miesięcy na szukaniu pracy i zastanawianiu się czy tym razem San Francisco nie okaże się za duże dla sponsora amerykańskiego ;-).

     Jeśli lecicie po raz pierwszy i chcecie wybrać opcję samodzielnego szukania pracy, mam nadzieję, że jeszcze to przemyślicie. Nie twierdzę, że Wasza oferta na pewno również zostanie odrzucona, ale warto mieć na uwadze, że tak może się stać. 
Work&Travel USA: jak NIE wyjechać do Stanów? Work&Travel USA: jak NIE wyjechać do Stanów? Reviewed by Tsavo on 11/07/2017 Rating: 5

2 komentarze:

  1. Właśnie często mozna się nieźle rozczarować. Podobnie jest z samą wizą, co swoją drogą budzi kiepskie odczucia, jeżeli ktoś się nastawi za bardzo to możliwe, że wizy nie dostanie. Najważniejsze nie tracić zapału i próbować do skutku!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli chodzi o wizę J-1 to wydawana jest ona bez żadnych problemów pod warunkiem, że jest się studentem i nie było się wczesniej karanym. Inaczej wygląda kwestia przyznawania wiz turystycznych. To często jest loterią i można się rozczarować podczas wizyty w konsulacie/w ambasadzie. Chcę jednak wierzyć, że jeśli ktoś ma czyste intencje (nie zamierza zostać ani pracować w USA nielegalnie) to spotkanie wizowe jest mimo wszystko zwykłą formalnością :)
      Pozdrawiam!

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.