Nowy Jork - miasto wielu twarzy





    Problem z drugimi szansami jest taki, że chociaż je dajesz - nie zapominasz, a cała relacja tak czy siak skazana jest na niepowodzenie przez demony przeszłości, które wciąż istnieją w Twojej głowie. Znacie to z autopsji? Ja tak. W moim życiu było kiedyś takie miasto, które wydawało się doskonałe. W mojej świadomości na pewno takie było. Wyobrażałam sobie Nowy Jork jako spełnienie Amerykańskiego Snu.
Wiecie... jak śpiewała Alicia Keys:

"Betonowa dżungla, w której powstają marzenia
W której nie ma rzeczy niemożliwych"
(...)
"Uniesiona ręka sięgająca dużego miasta
Światła na ulicy, wielkie wspaniałe sny
Nie ma innego miejsca na świecie, które mogłoby się z tym równać"

    Jestem absolutnie przekonana o tym, że każdy z nas myśląc o "mieście, które nigdy nie śpi", ma w głowie obraz czegoś niedostępnego, a przez to idealnego; jednocześnie tak bardzo innego od rzeczywistości jaką znamy z europejskiego podwórka. Tak właśnie wyobrażałam sobie Nowy Jork dokładnie 3 lata temu (2 listopada 2015), kiedy po raz pierwszy w życiu wsiadłam do samolotu i poleciałam "za ocean", by po 10-ciu godzinach lotu wysiąść na lotnisku JFK i zobaczyć jak wygląda kraj, który do tamtej pory znałam tylko z filmów.


To wyidealizowane miasto bardzo mnie wówczas rozczarowało, ale czy można winić Nowy Jork za to, że nie sprostał oczekiwaniom, jakie istniały w świadomości (lub podświadomości) kogoś, komu w tamtym czasie Ameryka wydawała się czymś doskonałym? Odpowiedź brzmi: nie.






Właśnie dlatego 2 tygodnie temu pojawiłam się tam po raz kolejny. Tym razem jednak nie byłam dziewczyną marzącą o zobaczeniu wielkiego, lepszego świata, w którym nigdy nie byłam. Tym razem byłam kobietą, która spełniła swoje marzenie o Wielkim Świecie i leciała do kolejnego miasta w Stanach bez żadnych oczekiwań.


   Nowy Jork powitał mnie dość chłodno - w każdym tego słowa znaczeniu. Po wylądowaniu okazało się, że nie mogę od razu pojechać do miejsca, w którym będę nocować, bo poprzedni goście jeszcze tam są. Dla mnie oznaczało to podróżowanie z kilkunastokilogramowym balastem (walizką) przez prawie cały dzień. Spędziłam 6 godzin jeżdżąc metrem w różne zakątki Manhattan-u i Brooklyn-u walcząc jednocześnie z niską nowojorską temperaturą i silnym wiatrem w każdej części miasta.
Możecie sobie jednak wyobrazić, jaka duma rozpierała mnie w momencie, kiedy po kilku godzinach  zwiedzania położyłam się w swoim wygodnym łóżku i sprawdziłam aplikację w telefonie, z której jasno wynikało, że przeszłam 15km pieszo! Niezły wynik biorąc pod uwagę fakt, że całą trasę pokonałam z bagażem, prawda?


Jeśli jedziecie do Nowego Jorku, serdecznie polecam Wam zatrzymanie się w New Jersey. To miasto położone jest dosłownie 10-15 minut autobusem od Manhattan-u, a widok stamtąd zapiera dech w piersiach. Możecie usiąść na ławce w parku i poczuć, że czas się zatrzymał (ewentualnie po prostu sami będziecie chcieli ten czas zatrzymać ;-)). To było właśnie moje błogosławieństwo i przekleństwo zarazem: codziennie przed wyjazdem do NYC spędzałam kilkanaście minut podziwiając piękny Manhattan i robiłam dokładnie to samo wracając podczas zachodu słońca.
Patrząc na Big Apple z tej perspektywy, w końcu zrozumiałam sens piosenki New York i sama chętnie mogłabym ją zanucić w tamtym momencie:


Concrete jungle where dreams are made of

There's nothing you can't do, now you're in New York!

These streets will make you feel brand new

Big lights will inspire you





Trzy lata temu udało mi się odwiedzić wiele miejsc w Nowym Jorku, ale podczas tej wizyty wszystko było zupełnie inne. Tym razem tylko ode mnie zależało, co zobaczę i ile czasu na to poświęcę. To zupełnie inny komfort, zupełnie inna jakość. To jest dokładnie to, co tak bardzo cenię w życiu: niezależność i możliwość decydowania.
Nareszcie poczułam jak to jest móc przejechać się nowojorskim metrem w prawdziwym ścisku podczas godziny szczytu; zobaczyłam jak olbrzymi jest Central Park i przekonałam się na własnej skórze, że przejście go pieszo w ciągu jednego dnia to zdecydowanie zły pomysł.
Mogłam spędzić trochę czasu na Brooklyn-ie, odwiedzając tym samym najważniejsze punkty na filmowej mapie Nowego Jorku, a później spojrzeć jeszcze raz na Statuę Wolności z mostu brooklińskiego.





A post shared by Tsavo IN THE USA (@tsavo.intheusa) on



Jakie jest moje zdanie na temat Nowego Jorku teraz? To naprawdę miasto, które ma duszę. Jeśli oczekujecie od niego, że spełni Wasze wyobrażenia o mieście doskonałym, to bardzo możliwe, że się rozczarujecie tak jak ja dokładnie 3 lata temu. Jeśli jednak dacie mu szansę na to, żeby pokazał Wam to, co w sobie kryje - z każdą kolejną poznaną rzeczą będziecie chcieli więcej. Jadąc do Big Apple jedźcie bez oczekiwań, doceniając co to miejsce ma Wam do pokazania w każdym zaułku. Może się wtedy okazać, że będzie jeszcze piękniejsze niż się spodziewaliście, ale... jednocześnie odkryjecie zupełnie inną magię tego miejsca, niż ta, która istniała w Waszej świadomości.

Sami sprawdźcie czy mnie udało się poznać inną twarz NYC:











Nowy Jork - miasto wielu twarzy Nowy Jork - miasto wielu twarzy Reviewed by Tsavo on 11/02/2018 Rating: 5

2 komentarze:

  1. Świetny post! Fajnie że wróciłaś do blogowania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę NY! :) Filmik na pewno zobaczę, zwłaszcza że uwielbiam Plotkarę :)Super wpis.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.